Zatrzymali się i ujrzeli
jak Rychu z Klanu prowadzi swojego związanego brata na szubienicę. Maciej był
cały brudny, ubrania miał postrzępione, gdzieniegdzie widać było zaschniętą
krew. Jego stan wskazywał na to, że elfy przywiązały go do powozu i ciągnęły za
sobą po ziemi aż do samego zamku Garego. Lama i mistrz Hojtan widzieli jego
błagalne spojrzenie, proszące, aby go uratowali, pomogli. Mistrz Hojtan
wiedział, że nie chodzi mu o samego siebie tylko o Martynkę. Oddałby za nią
wszystko, aby tylko była bezpieczna. Lama i Hojtan chcieli się ruszyć i odbić
Macieja Rychowi z Klanu, ale nie mogli. Czuli, jakby ich całe ciało było
przewiercone gwoździami, które wbijały się
mocno w deskę, uniemożliwiając im jakikolwiek najmniejszy ruch. Usłyszeli tylko
donośny głos przed sobą.
-Teraz
już nikomu nie pomożecie! Mojemu bratu, który zawsze był ważniejszy i więcej mu
zawdzięczano, a mnie odtrącano na dalszy plan, dostanie się to, co należy.
Martynka za to, że zawsze była bardziej po jego stronie i nie zauważała moich
starań o nią, zostanie za karę żoną Garego i będzie uwięziona w najwyższym
lochu zamku do końca swoich dni.
-Dlaczego
to robisz? Zawsze wszytko można naprawić. Jest jeszcze dla ciebie szansa,
zostaw Macieja i pomóż nam uratować Martynkę - powiedział łagodnym głosem Lama.
-Nie
ma żadnej szansy! Zemsta za te wszystkie lata odtrącenia musi być słodka! - wykrzyczał
Rychu.
-To
chociaż zostaw nas, uwolnij. Znikniemy na zawsze i już nas nigdy nie zobaczysz -
odparł zrezygnowanym głosem mistrz Hojtan.
-Myślicie,
że nie wiem, co planujecie? Ja was uwolnię, a wy nie odejdziecie, tylko
będziecie próbowali ich uwolnić. Dla was też jest miejsce w zamku, będziecie
służyć wiecznie pod rozkazami Garego. Poza tym ja nie mam takiej mocy, to te
jagody was uwięziły, podmieniłem je, kiedy nie patrzyliście. Od dawna byłem w
zmowie z Garym i jego armią Elfów. Wszystko mieliśmy idealnie zaplanowane. A
teraz pozwólcie, że rozprawię się w końcu z moim ukochanym braciszkiem.
Po tych słowach wprowadził Macieja z Klanu na
szubienicę. Maciej nie wyrywał się, nie szarpał, pogodził się już z losem ich
wszystkich. Nie ma już żadnej nadziei na ich uwolnienie. Nagle rozległ się
potężny huk. Zza zamku wybiegła Martynka, a za nią armia Elfów. Słychać było
tylko rozwścieczony głos Garego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz