Pewnego słonecznego dnia Maciej i Rychu z
Klanu robili pranie w swoim domu w piwnicy. Czekali z niecierpliwością na
Martynkę, która miała im dostarczyć pyłek od Elfów i Jednorożców. Miał on
bowiem skład podobny do proszku do prania, a ten z kolei skończył się braciom i
nie stać ich było na nowy. Po pewnym czasie przychodzi zdyszana Martynka i
oznajmia:
-
Gonią mnie!
-
Jak to?! – wykrzyknęli ze zdziwieniem Maciej i Rychu.
-
Pamiętacie, jak kazaliście mi poprosić o ten pyłek?
-
Tak, ale co w związku z tym?
-
Ukradłam go i najwyraźniej ktoś to musiał zauważyć… - odpowiedziała dziewczyna.
Rychu
pobiegł co tchu po schodach do pokoju dziennego. Maciej został chwilę i czule spytał:
-
Nic ci się nie stało?
-
Nie - odpowiedziała lekko zarumieniona dziewczyna. Chłopak uśmiechnął się i
dołączył do brata. Wyjrzeli przez okno, a tam czekała na nich armia Elfów na
Jednorożcach. Jeden z kopytnych zauważył ich za oknem i mocą swojego magicznego
rogu teleportował ich na zewnątrz.
Elfy uznały, że są to wspólnicy Martynki, więc
ich związali. Maciej i Rychu nie mieli nawet prawa głosu, bo w ich ustach
znajdowała się szmata. Zaczęli iść w stronę Stumilowego Lasu, gdzie znajdowała
się siedziba Gary’ego- dowódcy mitycznych istot.
W tym samym czasie Martynka obserwowała
całą tą akcję z okna piwnicznego. Postanowiła uwolnić braci i w tym celu udała
się do mędrca znad Jeziora - Lamy, przyjaciela posiadającego magiczną sierść,
która powodowała bycie niewidzialnym.
-
Witaj Lamo! - powiedziała dziewczyna.
-
Witam Martynko, co cię do mnie sprowadza? – odpowiedział parzystokopytny,
siadając na kamieniu przy jeziorze.
-
Przyszłam cię prosić o pewną przysługę…
-
Mów zatem.
-
Ukradłam pyłek Elfom i Jednorożcom, i ukryłam się w domu Maćka i Rycha z Klanu.
Wspomniane istoty pomyślały, że oni są moimi wspólnikami i ich pojmali, uprowadzając
zapewne do siedziby Gary’ego. Tak więc przychodzę do ciebie, abyś pomógł mi ich
uwolnić.
-
Cóż, nie widzę przeszkód. Rozumiem, że będzie ci potrzebna moja sierść.
-
Owszem.
-
Mogę ci jej użyczyć, ale nie możesz jej użyć więcej niż 5 razy, bo wtedy straci
swoje właściwości – ostrzegł Lama.
-
Postaram się jej tyle nie używać –odpowiedziała, a mędrzec dodał:
-
Dam ci najlepszy miecz, jaki posiadam oraz trochę pyłku łzawiącego - rzucisz
nim w przeciwnika, a rozpłacze się tak, jakby co najmniej stracił matkę. Nie
możesz iść do zamku nieuzbrojona! - zachichotał Lama.
Martynka podziękowała i razem z towarzyszem
ruszyła w kierunku zamku Gary’ego.
Dziewczyna całą drogę myślała o Maćku. Lama widział jej niepokój, a że był
mędrcem, wiedział, co się dzieje z chłopakami, jednak nie chciał niepokoić
Martynki.
Po przejściu połowy Stumilowego Lasu ich
oczom ukazała się wielka forteca. Przyjaciele schowali się za krzakami i obserwowali
wejście do zamku.
-
Chyba jesteśmy przed Elfami i Jednorożcami – wyszeptała Martynka.
-
Na to wygląda – odszepnął Lama.
Czekali chwilę i ich oczom ukazała się
armia. Dziewczyna dostrzegła związanego Maćka i Rycha z Klanu. Miała ochotę
ruszyć z krzaków i ich uwolnić, jednak ryzyko było zbyt duże. Cała forteca
roiła się od wszelkich łuczników, kuszników i Elfów strzegących wejść do zamku.
Nie było szans przedarcia się do środka. Przynajmniej na obecną chwilę. Lama i
Martynka postanowili poczekać do nocy, a w tym czasie obmyślali plan odbicia
braci. Tymczasem Macieja i Rycha wtrącono do lochu.
-
Świetnie! – powiedział sarkastycznie Rychu, po czym kopnął kamienną ławkę.
-
Uspokój się Rychu, Martynka na pewno nas uwolni
-
Obyś miał rację…
Nadeszła
noc. Przyjaciele rozpoczęli swój plan działania…
Ciekawy początek, a co dalej?
OdpowiedzUsuń